Tytuł: "Tak sobie myślę..."
Autor: Jerzy Stuhr
Wydawnictwo: Wydawnictwo Literackie
Liczba stron: 272
Moja ocena: 5/6
...nie można z pychą mówić: mam szczęście! Nic mi nie będzie! Ej...a może do wczoraj je miałeś?A już dzisiaj go nie masz? Skąd to wiesz? I za każdy dzień tego szczęścia trzeba podziękować. Bo życie to jest takie pole minowe. Przeszedłeś kawałek? To podziękuj. I zrób następny krok. Jeden. Nie puszczaj się biegiem - jeden krok. To jest wiara.
Życie lubi z nami igrać. Zaskakuje nas w najmniej oczekiwanych momentach przynosząc ogrom szczęścia albo hektolitry wylanych łez i bólu. Ludzie różnie reagują. Jedni płaczą, drudzy się śmieją, a trzeci... piszą dziennik. I właśnie taką osobą jest Jerzy Stuhr, który postanowił przelać swoje myśli na papier.
Gdy w 2011 roku poczuł się źle, myślał, że to z przemęczenia. Niestety wyniki badań były jednoznaczne - nowotwór. Rokowania nie były najlepsze - pare miesięcy życia. Jednak postanowił walczyć z chorobą, a swoje myśli zapisać w dzienniku. Początkowo zapiski miały być tylko dla rodziny, jednak usilne przekonywania pracowników Wydawnictwa Literackiego sprawiły, że książka ujrzała światło dzienne.
Zaczynając czytać "Tak sobie myślę..." byłam pewna, że książka będzie o chorobie. Jednak zostałam bardzo mile zaskoczona. Jerzy Stuhr wiadomość o nowotworze przyjął z pokorą i postanowił walczyć. Zmienił swoją postawę - z aktywnego społecznie mężczyzny na obserwatora życia. Dzięki zmianie punktu widzenia mamy okazję poznać zdanie aktora na różne tematy, a jest ich wiele. Wspomina o teatrze, znajomych, swojej karierze i o chorobie, a raczej o samym pobycie w szpitalu i leczeniu. Czytelnik ma okazję zajrzeć w duszę i serce Stuhra, a taka okazja nie zdarza się codziennie. W walce z chorobą wspiera go rodzina. Jednym z głównych celów aktora jest pragnienie wzięcia w ramiona dziecka, którego oczekuje jego córka. Jak się okazuje cel został zrealizowany, a Jerzy Stuhr może cieszyć się z bycia dziadkiem. Bardzo wzruszające było zdjęcie na ostatniej stronie książki przedstawiające aktora z maleństwem. Jednakże inne fotografie również były bardzo ciekawe i wzbogacały całość dziennika.
"Tak sobie myślę..." to książka pełna nadziei, spokoju i siły. Jerzy Stuhr to nie tylko aktor, ale również inteligenty i "życiowy" mężczyzna. Z wielką przyjemnością czyta się jego zapiski, które niejednej osobie dodały siły w walce z przeciwnościami losu. Panu Jerzemu życzę dużo zdrowia i siły, a Wam drodzy czytelnicy przyjemnej lektury.
To bardzo krzepiąca książka jak widzę. Chyba przeczytam, ale raczej jak lekcje tego, jak dobrze przeżyć każdy dzień bo raka, na szczęście, nie mam :)
OdpowiedzUsuńhttp://zakurzone-stronice.blogspot.com/
Dokładnie. To książka, która uświadamia nam, że powinniśmy cieszyć się każdego dnia :)
UsuńTak książka od dawna krąży wokół mnie... Muszę koniecznie przeczytać, ten aktor wydaje się prawdziwym intelektualistą pośród innych wykonawców tegoż zawodu.
OdpowiedzUsuńBardzo lubię tego aktora! :D
OdpowiedzUsuńPrzyznam, że ta książka od dawna mnie kusi
OdpowiedzUsuń