Tytuł: "Zrób mi jakąś krzywdę"
Autor: Jakub Żulczyk
Wydawnictwo: Lampa i Iskra Boża
Liczba stron: 168
Moja ocena: 5+/6
Chodź, pocałuję cię tam, gdzie się kończysz i zaczynasz, chodź, pocałuję cię w trzecie oko, chodź, pocałuję cię w czoło, w głowę, w stopę, w pępek, w kolano, w knykieć, w sutki, w pępek, w duszę, chodź, pocałuję cię w twoje serce. Na dzień dobry. Na dobranoc. Na zawsze. Na nigdy. Na teraz. W samo serce.
Życie dwudziestopięcioletniego Dawida to jakiś kiepski żart, a przynajmniej tak mu się wydaje. Więc gdy na jednej z imprez pełnej alkoholu poznaje Kaśkę - siostrę swojego kumpla, jego świat staje na głowie. Zakochuje się w niej bez pamięci do tego stopnia, że postanawia ją... porwać.
Wiecie czemu sięgnęłam po tę książkę? O dziwo nie dzięki recenzjom, dobremu słowu usłyszanemu tu i tam czy fabule. Były to cytaty, w których zakochałam się od pierwszego przeczytania. To zabawne bo chyba pierwszy raz w życiu, zdarzyło mi się sięgnąć po książkę z pełną świadomością nie wiedząc o czym jest. Moc języka Żulczyka jest niesamowita.
Fabuła? Wydaje się być wręcz banalna. Szczerze mówiąc, maksymalnie pięćdziesiąt stron i jest po książce. Jednak Żulczyk dobrnął do prawie dwustu. Zapytacje jak? Cała tajemnica i moc tkwi w języku. Jest szorstki, momentami wulgarny, trafiający prosto twarz jak jesienny wiatr. Mimo tego zachwyca; szczególnie ludzi w wieku 20-30 lat, którzy wiedzą co to Pegasus i Resident Evil. To nie historia o miłości ma tu budzić podziw, ale język jakim została opisana. Żulczyk nie boi się używać wulgaryzmów i przedstawiać świat takim jaki jest - nie zawsze idealny i piękny jak to bywa w filmach. Ten facet ma niebywały talent pisarski. Bawi się słowem jak małe dzieci zabawkami - bez wysiłku i wydawać by się mogło z ironiczynym uśmieszkiem na twarzy. Tworzy zadzwiające metafory i porównania, które idealnie oddają klimat książki. Ponadto potrafi tak wkomponować wulgaryzmy w zdania, że w ogóle nie rażą - ba, wydają się być na swoim miejscu.
Jedyne czego żałuję to tego, że fabuła kuleje na każdym kroku. To byłby idelny debiut bo praktycznie wszystko się zgadza, jednak ta jedna rzecz nie. Mimo tego jestem pod wielkim wrażeniem pióra Żulczyka i mam nadzieję, że inne jego książki są bardziej dopracowane. Nie ukrywam faktu, że z wielką chęcią sięgnę ponownie po jego twórczość. Jest świetna.
Przysięgam, że nigdy w życiu, ale to nigdy, aż do końca pierdolonego świata, przez wszystkie starości i młodości, przez wszystkie śmierci i narodziny, przez wszystkie gówno warte inicjacje i zakończenia, przysięgam na Veddera, Jezusa, Kapitana Planetę, Ojca, na wszystkie momenty, w których zrywał - budził mnie - zastanawiał, ten delikatny szept Czegoś Więcej, oddech Przeżycia, smak Przyszłego Wspomnienia, nieważne, czy było to podczas słuchania kaset, oglądania seriali, imprezowych agonii, obejmowania, ruchania, patrzenia, myślenia - przysięgam, że nigdy w życiu jej nie opuszczę.
"Zrób mi jakąś krzywdę" to świetny debiut pod względem językowym polskiego pisarza. Pióro Jakuba Żulczyka zachwyca i mam nadzieję, że zachwycać będzie jeszcze przez długi czas. A wy jak najszybciej zróbcie sobie jakąś krzywdę i sięgnijcie po tę książkę.
Jakoś do mnie nie przemawia, chociaż nie znam tego autora :)
OdpowiedzUsuńRzeczywiście ciekawe cytaty. Przeczytam :)
OdpowiedzUsuńTytuł bardzo mnie zaintrygował. Chciałabym zapoznać sie z tą pozycją ;)
OdpowiedzUsuńNo właśnie te cytaty... Są niesamowite. Z podobnego względu mam tę powieść w planach.
OdpowiedzUsuńKsiążka wydaje się bardzo ciekawa ; )
OdpowiedzUsuń